Miał być jeżyk-wyszła myszka. Wiem już gdzie popełniłam błąd, nikogo nie oszukam, że to coś innego niż jest. Dobrze, że dzieci idą do szkoły przypomnę sobie to i owo przy pomaganiu w lekcjach. Śmieszy mnie ta myszka.

czwartek, 29 sierpnia 2013
Na zwierzetach chyba trzeba się trochę znać
Miał być jeżyk-wyszła myszka. Wiem już gdzie popełniłam błąd, nikogo nie oszukam, że to coś innego niż jest. Dobrze, że dzieci idą do szkoły przypomnę sobie to i owo przy pomaganiu w lekcjach. Śmieszy mnie ta myszka.
wtorek, 27 sierpnia 2013
kucyki
Nie, nie próżnujemy...testujemy najlepszy wykrój na kucyki bo mamy nową fascynacje :)
Póki co mamy Shining Armoura, jego siostrę Twilight i Rainbow- wszystkie niepokończone ale okazuje się, ze bawić nimi się da więc nie jest źle :D
Póki co mamy Shining Armoura, jego siostrę Twilight i Rainbow- wszystkie niepokończone ale okazuje się, ze bawić nimi się da więc nie jest źle :D
niedziela, 25 sierpnia 2013
Na ryby!
Mąż mój uwielbia chodzić na ryby, moczyć te swoje kijaszki w wodzie, tydzień czekać aż się jakaś złapie i czytać co tu tam tylko w tym temacie w ręce wpadnie.
Dla mnie chodzenie na ryby jest to sytuacja A: kiedy nie ma go kilka/kilkanaście godzin w domu i mam od niego odpoczynek lub się przez te kilka/kilkanaście godzin denerwuję bo nie zrobił czegoś tam kolejny raz, lub sytuacja B: kiedy ja z dzieciakami idziemy z nim na ryby i ja biegam za dziećmi, karmię je zabawiam i stresuje się, że powpadają do wody a on moczy kijki w wodzie i się wyłącza.
Ciągle mi powtarzał: " pójdziesz ze mną na nockę to się przekonasz jakie to wspaniałe". Zgodziłam się.
Wydarzyło się to w sierpniu.
Wyjazd rozpoczął się moim zdenerwowaniem bo mój ukochany nie mógł się zdecydować gdzie pojedziemy. Dwa dni się zastanawiał. A ja do cholery skąd mam wiedzieć gdzie najlepiej jechać z czwórką dzieci na ryby na noc.
Po ustaleniu miejsca nadszedł czas na pakowanie i przygotowanie, które w wersji mężowskiej wyglądały tak :
Oczywiście ja nie wiedziałam dokładnie co zabrać i jak się przygotować bo to był mój dziewiczy raz.
No jakoś dotarliśmy nad rzekę, miejsce nawet ładne ale Sylwester rozłożył się z wędkami a dzieci na mojej głowie. Od razu się zdenerwowałam bo wszystkie komary znad rzeki zdecydowały się napaść właśnie mnie. Otoczyłam siebie i Lesia ćmiącymi spiralami i pozwoliłam starszakom bawić się w błocie.
Niestety okazało się że w wodzie są pijawki i zabaw na plaży nadszedł kres.
Tata rozłożył namiot z okazji zbliżającego się wieczora, upiekliśmy kiełbaski w ognisku, poszaleliśmy w namiocie
i czas już było szykować się do spania. Aż tu nagle rozpętała się burza i czym prędzej uciekliśmy do domu.
Z całego łowienia to pooglądałam sobie wędki. Komary mnie na pół zjadły. Nie potrzymałam nawet kija
i dalej nie widzę ogromnych atrakcji w wędkowaniu. Może jak pojadę z mężem sama...może jak podrosną dzieci...może jak mi da kijaszka potrzymać.
Póki co na ryby razem chodzimy w dzień, blisko i na kilka godzin. Ja zabieram szyciowe sprawy w razie gdyby się mi nudziło, dzieciaki już mają swoją wędkę a tata dalej się wyłącza.
Mój mąż ma własny blog pod tym adresem http://lasotab.wedkuje.pl/blog/index.php?p=news&ID=142400 i bardziej przychylnie pisze o łowieniu. Swoją drogą cały portal wędkuje.pl jest dość ciekawy i sama w tajemnicy tam czasem zaglądam.
Mój mąż ma własny blog pod tym adresem http://lasotab.wedkuje.pl/blog/index.php?p=news&ID=142400 i bardziej przychylnie pisze o łowieniu. Swoją drogą cały portal wędkuje.pl jest dość ciekawy i sama w tajemnicy tam czasem zaglądam.
Subskrybuj:
Posty (Atom)